Brać krzyż swój - przypominamy piękne kazanie ks. Mariana
Krzyż to znak całkowitego przyjęcia woli Ojca. Co dziś jest moim krzyżem? Jaki jest mój stosunek do tej rzeczywistości, którą określam „mój krzyż’? Akceptacja krzyża jest owocem przebaczenia. Jeśli oburzam się, buntuje się na swój krzyż to warto postawić sobie pytanie: Komu jeszcze nie wybaczyłem jego przewinień względem mnie? A może to ja nie chcę przebaczyć? A kogo powinienem prosić o przebaczenie? Te pytania powinniśmy sobie zadać, a pomocą dla nas może być właśnie to kazanie księdza Mariana. Format zapisu oryginalny, pozwala zatrzymać się i przemyśleć...
Wymagające są słowa z dzisiejszej ewangelii:
«Jeśli ktoś chce pójść za Mną, niech się zaprze samego siebie, niech weźmie krzyż swój i niech Mnie naśladuje.
Bo kto chce zachować swoje życie, straci je; a kto straci swe życie z mego powodu, znajdzie je. «
Współczesny człowiek ucieka przed Krzyżem.
Boi się Krzyża i nie chce mieć z nim wiele wspólnego.
Z Krzyżem kojarzy chorobę, ból, cierpienie, rozstanie…
Tymczasem Jezus w Krzyżu proponuje odnalezienie wszystkiego...
Przypomina, że Krzyż nie jest dodatkiem do chrześcijańskiego życia, ale jest jego szczególnym wypełnieniem.
My pragniemy bardzo często życia pełnego sukcesu i to najlepiej w świetle reflektorów.
Trudno jest nam wziąć krzyż swoich codziennych słabości, porażek,
bolesnych doświadczeń,
dramatów czy nieszczęść, jakie nas spotykają.
Kto naprawdę chce wziąć swój krzyż,
co niesie nam życie,
na każdą jego sekundę bez względu na to,
jaka ona jest,
oraz co przyniesie ze sobą.
I choć zawsze będzie rodził się wewnętrzny bunt
i lęk,
przyjmij jednak swój krzyż z ochotą i radością; mimo towarzyszącego ci strachu,
a może nawet i zniechęcenia,
spróbuj przyjść ten Krzyż z uśmiechem i miłością.
Przytul się do Chrystusowego krzyża i poczuj jego moc i miłość, która z niego wypływa.
I podążaj wraz z Chrystusem „krzyżową drogą” codziennych zmagań,
wyzwań, trudności.
Był sobie pewien człowiek codziennie wieczorem narzekał na swoje życie inni to maja sobie dobrze… a nie ja .
- inni to nie wiedzą, co to znaczy zamartwiać się... Mają tylko róże i kwiaty. Gdyby musieli nieść mój krzyż!
Bóg z wielką cierpliwością wysłuchiwał narzekań mężczyzny.
Pewnego dnia czekał Pan Bóg na niego u drzwi domu.
- Ach to Ty, Boże - powiedział człowiek,
gdy zobaczył .
- Nie staraj się mnie udobruchać.
Wiesz dobrze, jak ciężki krzyż złożyłeś na moje ramiona.
Człowiek był jeszcze bardziej zagniewany niż zazwyczaj.
Bóg uśmiechnął się do niego dobrotliwie.
- Chodź ze Mną. Umożliwię ci dokonanie innego wyboru - powiedział.
Człowiek znalazł się nagle w ogromnej lazurowej grocie. Pełno było w niej krzyży: małych, dużych, wysadzanych drogimi kamieniami, gładkich, pokrzywionych.
- To są ludzkie krzyże - powiedział Bóg. - Wybierz sobie jaki chcesz.
Człowiek rzucił swój własny krzyż w kąt i zacierając ręce zaczął wybierać.
Spróbował wziąć krzyż leciutki,
był on jednak długi i niewygodny.
Inny, gładki i pozornie ładny,
Złapał jakiś błyszczący srebrny krzyż,
ale poczuł,
że ogarnia go straszne osamotnienie i opuszczenie.
Odłożył go więc natychmiast.
Próbował wiele razy, ale każdy krzyż stwarzał jakąś niedogodność.
Wreszcie w ciemnym kącie znalazł mały krzyż, trochę już zniszczony używaniem.
Nie był ani zbyt ciężki ani zbyt niewygodny. Wydawał się zrobiony specjalnie dla niego. Człowiek wziął go na ramiona z tryumfalną miną.
- Wezmę ten! - zawołał i wyszedł z groty.
Bóg spojrzał na niego z czułością.
W tym momencie człowiek zdał sobie sprawę, że wziął właśnie swój stary krzyż ten,
który wyrzucił, wchodząc do groty.
____________________________________
Kiedy patrzymy na współczesny świat, wydaje się, że nie ma tu miejsca dla krzyża.
Zupełnie inny jest system preferowanych wartości, a także dróg do ich osiągnięcia. Prym wiodą nienawiść, przemoc, zachłanność…
A Jezus proponuje krzyż.
Nie komu innemu, ale mnie i Tobie,
człowiekowi XXI wieku
Słowami św. Pawła zachęca:
Nie bierzcie więc wzoru z tego świata,
lecz przemieniajcie się
przez odnawianie umysłu,
abyście umieli rozpoznać, jaka jest wola Boża:
co jest dobre, co Bogu miłe i co doskonałe.
O cierpieniu łatwo się pisze teologom, psychologom, etykom,
kiedy samemu jest się z życia zadowolonym, sytym i szczęśliwym.
Tak łatwo przychodzą wtedy ładne i błyskotliwe teorie na temat celowości cierpienia,
mądre i uczone słowa na temat jego natury i wychowawczej roli.
O wiele trudniej cierpienie przeżywać.
Wtedy wszystkie teorie stają się takie puste.
Nie będę zatem i ja się tutaj wymądrzał…
Cóż nam zostaje?
Zaufać Temu, który przez mękę i śmierć zbawił świat, który przetworzył własne cierpienie na szczęście wieczne wszystkich ludzi.